krotka opowiesc z krainy indian
Od indian z Akaray-mi (od ojca Jana) .. o czym napisze nastepnym razem bo to dluzsza opowiesc,
pojechalismy polciezarowka pelna (uciekajacych;) kurczakow do Curuguaty.
Myslelismy ze uda nam sie pojechac do indian z Chupa Pou.. Niestety okazalo sie ze ojciec Beniamin jedzie za chwile na wakacje a dodatkowo wiekszosc indian protestuje w Asuncion poniewaz Brazylijczycy chca bezprawnie zabrac ich las zeby posadzic tam soje ktorej jest tu w Paragwaju pelno i przez ktora lasy zachodniej czesci sa teraz tylko znane z opowiesci....
Siedzimy wiec wieczorem w Curuguaty u br. Tomasza.. nagle ktos wchodzi do srodka i mowi:
- Hola!
- Hola! buenos dias, soy pablo - opowiadam
- Padre Beniamin
- Entonces padre es de Polonia
- Si
- No to mozemy mowic po polsku...
i tak wlasnie spotkalismy ojca Beniamina ktory opwiedzial nam nastepujaca historyjke sprzed paru dni..
Siedze sobie u indian w srodku lasu a tu nagle indianie przynosza do mnie 6 brazylijczykow ktorych zlapali w swoim lesie.. okazuje sie bowiem ze mimo ze ziemia jest indian.. mimo ze Brazylijczycy wcale nie maja zgody zeby wchodzic na ich tereny to jednak tam weszli ze swoimi przyzadami pomiarowymi i mierzyli ziemie pod soje..
Ale indianie idac na polowanie zawsze obchodza swoj teren .. no wiec jak zobaczyli ze Brazylaki siedza i jedza sniadanie.. no to rach ciach.. no a potem to ich tu przyniesli...
0 comentarios:
Publicar un comentario
Suscribirse a Enviar comentarios [Atom]
<< Inicio