Wielkanoc
Wielkanoc spedzamy w Rio Gallegos.. prawdziwie Westernowym miasteczku ktore raczej bardziej wiecej jest na wschodzie.. bo zaraz przy Atlantyku..
Mowia w Polsce ze wieje jak w kieleckim.. tu by powiedzieli.. cisza jak w kieleckim..
Miasto nie jest male wiec ma dluuugie ulice na ktorych Wiatr Patagonski urzadza sobie wyscigi z tym co porywa po drodze..
Po uzdrawiajacej diecie nadeszla pora Wielkanocnego Sniadania i cale szczescie.. tym bardziej ze niebawem obiad :).. pora nadrobic zaleglosci z Torres del Hambre!
Tak jeszcze na koniec napisze odrobine o Liturgi Wielkosobotniej polaczonej z Rezurekcja..
wszystko mialo sie rozpoczac o 21.00 wiec bylismy chwilke wczesniej liczac ze Don Juan.. ksiadz ktory jest tu od 40 lat poswieci nam jedzenie wczesniej..
Gospodyni ksiedza powiedziala nam ze Don Juan jeszcze nie przyjechal ale un ratito i bedzie..
O 21.45 ostani ludzie weszli do kosciola.. o 22.00 przybyl Padre Juan..
Msza musze powiedziec byla troche jak u ksiedza Kazimierza.. ale to chyba z powodu tych ludzi..
bo jak byly fragmenty zbyt statyczne to ksiadz musial je przerywac piesniami (a raczej piosenkami) w trakcie ktorych ludzie klaskali w dlonie itp.. bo jak nie to wykazywali zniecierpliwienie dzieci z pierwszych klas podstawowki podczas przedluzajacego sie kazania...
A wiec po wymieszaniu elementow mszy nastala pora przekazania sobie znaku pokoju.. bardzo radosnego momentu kiedy ludzie wychodza z lawek zeby wszystkich pozdrowic..
to troche tak jak wtedy kiedy wchodza do kosciola.. chyba by umarli jak by sie nie przywitali z wszystkimi :)
Msza zakonczyla sie slowami..
Idzcie w pokoju Zmartwychwstalego Chrystusa Alleluja..
Bogu niech beda dzieki Alleluja.. (odpowiedzieli ludzie)
po czym Don Juan dodal
Bogu niech beda dzieki ze Padre Juan wreszcie skonczyl Alleluja...
Na koniec koniec szczesliwie Don Juan poswiecil nam koszyczek i zyczyl udanej drogi przez ameryke..
hasta otro vez!
0 comentarios:
Publicar un comentario
Suscribirse a Enviar comentarios [Atom]
<< Inicio