lunes, marzo 12, 2007

nie wiem, ktory ale piatek

No tak. od rana leje deszcz, uniemozliwiajac nam wyjscie z namiotu (to znaczy, wiem, ze sie da, ale...), ugotowanie sniadania lub chocby herbaty, nie mowiac juz o kontynuowaniu wedrowki. Pora sie przyznac: jestesmy szwedzkie korniszony, nie wzielismy ze soba butli gazowej (to calkiem moja wina, ale ciii...) a tu nie mozemy kupic takiej, ktora pasuje do naszego palnika. Poniewaz glod wdarl sie do naszych bezbronnych zeladkow i rozpanoszyl sie tam niczym febra w Paragwaju, musielismy podjac jakies srodki przeciwdzialajace klesce glodu w naszym malym namiotowym panstewku. Siegnelismy wiec do tajnych zapasow, ktore do tej pory zalegaly u Pawla w plecaku (spowalniajac tym samym tempo jego marszu i ratujac mi zycie) i zjedlismy polkilogramowa puszke sardynek w pomidorach. Zeby tego bylo malo (nie lubie ryb!), zagryzlismy je chilijska cebula.

Tak w ogole, to jestemy na Chiloe. Wyspa jest bardzo malownicza. Prawie nie ma tu drog asfasltowych, przez srodek przebiega Panamericana, ale tutaj stracila juz caly swoj autostradowy splendor, pozostajac tylko asfaltowo-betonowa dwupasmowka, po ktorej z rzadka (za to szybko) przejezdza jakis samochod. Reszta drog to albo sa sciezki, albo ubite drogi albo ich brak. Ludzie przemieszczaja sie tu na grzbietach koni, ewentualnie samochodami terenowymi, ktore, jak konie, wjada na kazde bezdroze. W ogole, wyspa jest duzo biedniejsza niz czesc kontynentalna Chile.
Na pierwszy rzut oka wyspa przypomina Beskid Niski, choc, jesli sie blizej przyjrzec, zasadniczo rozni sie roslinnoscia. Jest tu mnostwo wieczniezielonych krzewow, kwitnacych na rozne kolory i zazwyczaj klujacych, a wszystko porastaja jezyny obdarzone wielkimi soczystymi owocami (czym tez nalezy tlumaczyc sobie powolne tempo naszego przemieszczania sie z miejsca na miejsce). I jest ogromnie duzo ptakow. Od czasu do czasu na jakims wzgorzu mozna zobaczyc araukarie - ogromne drzewo, ponoc jeden z najstraszych gatunkow na ziemi, ktory rosl juz w czasach jurajskich. Ponoc osiaga wysokosc do 80 m i moze zyc 1500 lat, a zeby urosnac, potrzebuje ok 300. jest tez smieszny krzew o mocno pachnacym drzewie. Dym z tego drzewa przenika do gotowanej herbaty, mieszajac sie z cynamonem i zapachem eukaliptusa.

Wczoraj poplynelismy na wyspy ogladac pingwiny. Oprowadzaniem zajmuja sie niemienny wolontariusze. Ten, ktory nas oprowadzal, mowil po rosyjsku, co nas zaskoczylo rownie bardzo jak jego to, ze my mowimy. Wyspy zamieszkuja dwa rodzaje pingwinow: pingwiny Maglellana i Humbolta. Sa tez czerwononogie kondory, pelikany i kormorany. A co najwazniejsze, byla ladna pogoda... Przy tym deszczu nawet ptaki zardzewnialy.
CZy pudu chrzaka w krzakach?

2 comentarios:

A las martes, 13 marzo, 2007 , Blogger Unknown ha dicho...

Hej!
W Hurra tez czytamy. I pozdrawiamy.
Marta

 
A las miércoles, 14 marzo, 2007 , Blogger Burarum ha dicho...

ja mam namiar od Kurki -ale ... nie będzie zdjęc??

 

Publicar un comentario

Suscribirse a Enviar comentarios [Atom]

<< Inicio