:)
Nie no, generalnie gory, jesli nie liczyc tabunow profesjonalnych amerykanskich turystow, przygotowanych na ekstremalne warunki (np. brak cieplej wody w refugio) byly bardzo ladne i fajnie bylo:)) Na szczescie bylismy tam poza sezonem, wiec tlum byly tylko od poludniowej strony. Na tzw. okreznym szlaku spotkalismy tylko jednego Waljczyka, z ktorym mijalismy sie po drodze. A poniewaz bylo po sezonie, wszystkie polnocne refugia i campingi byly zamkniete (co znazylo, ze nie musielismy za nie placic jakichs dzikich sum). Tylko w jednym byl straznik, ale ono akurat bylo darmowe. Straznik dal nam wrzatek, ratujac tym samym resztki naszego gazu.
Pawlowi co noc snily sie kotlety albo obiadki u cioci, ale od smierci glodowej uratowaly nas rodzynki, ktore dostalismy od mamy Pawla. 6 dnia pozwolily nam dojsc do campingu, na ktorym kupilismy sobie caly plecak bulek.
0 comentarios:
Publicar un comentario
Suscribirse a Enviar comentarios [Atom]
<< Inicio