Od zeszlej srody w Arequipie i na calym poludniu Peru trwa strajk, poniewaz rzad znow podniosl ceny paliwa. Litr benzyny kosztuje tu (uwaga, uwaga..) prawie 4 $, wiec w sumie nie dziwie sie Peruwianczykom, ze strajkuja zwlaszcza, ze jest to ich benzyna. Nieco jednak utrudnia to zycie wszystkim znajdujacym sie na terenie Peru. Jesli jest bowiem strajk, strajkowac musza wszyscy. kto nie strajkuje, musi liczyc sie z mozliwoscia samosadu, a w Ameryce Pd ludzie bywaja bardzo okrutni.
Strajk glownie dotyczy komunikacji, wobec czego po miescie trzeba chodzic piechota, lub jezdzic na motorze. Nie kursuja autobusy, mikrobusy, taksowki, na drogach jest rozsypane szklo i kamienie, zeby sie nie dalo przejechac, a jak ktos jedzie, rzucaja w niego kamieniami. Nie da sie tez wyjechac ani wjechac do miasta, wobec czego zmuszeni bylismy siedziec u goszczacych nas zwariowanych maltancow do czasu, az wyjazd nie okaze sie mozliwy. Nie dzialaja tez szkoly ani czesc firm. Teoretycznie pozamykane sa sklepy i targi, choc w praktyce w mniejszych sklepikach mozna kupic towar przez kratke, bo przeciez jakos zarabiac musza, a kratka jest o tyle wygodna, ze w razie jakiejkolwiek kontroli strajkujacych szybko mozna zamknac sklep i udawac, ze wcale sie nie pracuje.
Strajk trwa tez w innych miastach Peru; w Cuzco, na przyklad, zablokowano 1200 turystow chcacych zwiedzic Machu Piccu a policjanotw chcacych odblokowac drogi obrzucono kamieniami. Zamkneli tez miasto Inkow, wiec, poki co, nie mozna go zwiedzac.
O godzinie 13 i 19 kazdy mieszkaniec wychodzi na ulice, aby za pomoca garnkow, pokrywek lub blaszanych drzwi wyrazic swoje oburzenie. Kazdy wali w co popadnie bez ladu i skladu, byle tylko wywolac jak najwiekszy halas- i tak cala godzine.
Prezydent nie bardzo sie przejmuje. Blokada nie jest tu zadna nowoscia (ostatnia byla miesiac temu), choc normalnie blokady trawja 1 dzien, a ta jest nieograniczona. Na poczatku strajku powiedzial, ze jesli nie beda pracowac, poumieraja z glodu na ulicy, potem jednak zmiekl i, choc on sam sie boi, ktos z rzadu ma przyjechac pertraktowac ze strajkujacymi.
Na szczescie, na sobote i niedziele zawieszono blokade drog (nie znaczy to, ze wszystko funkcjonowalo normalnie, autobusy i busy dalej nie jezdzily, ale mozna bylo jechac taksowka i, co najwazniejsze, odblokowano Panamericane), bo przeciez, niezaleznie do rodzaju wykonywanej pracy, weekend sie nalezy. Dzieku temu, wchodzac na dworzec tylnym wejsciem, za okazaniem dowodu tozsamosci, moglismy pojechac do Limy. A od poniedzialku strajk trwa dalej.