Do maturzystow...
taka mala wycieczka w szeroko pojete Gorce ;)
una excursion pequenita cerca de Gorce..
Zakonczylismy Wielkie Liczenie i wynika z niego ze od poczatku naszej wycieczki przejechalismy stopem w Ameryce 10735 km!!!!!!
Jednak lapanie stopa w miejscu najgorszym z mozliwych jest dobrym pomyslem. Tym razem, jak zawsze, po pieciu minutach czekania zatrzymal sie pewien sedzia mowiac, "ze tu sie wam nikt nie zatrzma". Sedziemu kiedys ktos pomogl, wiec teraz on pomaga innym wierzac, ze ci inni tez komus pomoga. Dlatego zaprosil nas do siebie do domu dzielac sie z nami swoim obiadem, abysmy spokojnie zalatwili sprawy zwiazane z noclegiem w Mendozie.
,,kto rano wstaje ten dlugo lapie..'' np w Sarmiento..
Ciesze sie, ze wyjezdzam z wietrznej, pustej Patagonii tak bardzo, jak wtedy, gdy do niej wjezdzalam... Jesli kiedys jeszcze tu przyjade, to tylko samolotem lub wlasnym samochodem.
W Ekwadorze i Peru ludzie nie bardzo wiedza, ze isntnieje cos takiego, jak yerba mate. W Chile mate mozna kupic w kazdym sklepie, pije sie tak, jak u nas zielona herbate. W Argentynie natomiast mate kroluje calkowicie (oddajac tylko troszke miejsca kawie). Urzednicy na granicy caly dzen spedzaja z guampa (naczyniem do picia mate) w dloni. Jedziesz stopem- pierwsze pytanie polowy kierowcow: ¿Toman mate? Po czym wyciagaja caly sprzet i cie czestuja. W sklepie, w ktorym pytasz o droge, sprzedawczyni najpierw podaje ci guampe, a dopiero potem udziela odpowiedzi na zadane pytanie. Na kazdej stacji benzynowej jest urzadzenie, z ktorego mozesz sobie wziac lub kupic za 50 gr wrzatek. W sklepach i supermarketach mate jest najliczniej reprezentowanym towarem - kilogramowe opakowania z roznymi gatunkami zajmuja duzy regal (choc Argentynczycy wola kupowac od razu w workach po 50 kg, bo po co takie malutkie?).
Psy nas lubia, jak, z reszta, wszystkie zwierzatka. Po raz pierwszy przekonalismy sie o tym bolesnie na 15-kilometrowym pasie ziemi niczyjej, miedzy terminalem argentynskim a chilijskim. Stoimy, lapiemy stopa, a tu zbliza sie do nas baran. Podchodzi blizej i okazuje sie ze, to jednak pies, tyle ze duzy. Bardzo sympatycznie, nie? Poglaskalismy, pobawilismy sie, ale nie za duzo, bo pies ten... no, nie pachnial bardzo ladnie. Pies jednakze zaprzyjaznil sie z nami wielce i postanowl poczekac, az zlapiemy miedzygranicznego stopa. Jak mozna sie domyslec, nie pomoglo nam to zbytnio. Kazdy kierowca patrzyl se na nas jak na kompletnych idiotow, ktorzy, oprocz ogromych plecakow, proboja przewiezc stopem kudlatego psa wielkosci cielaka, zwlaszcza, ze przez te granice nie wolno przewozic zwierzat. Bylo to o tyle bolesne, ze zblizal sie wieczor, a samachody jechaly tu z czestotlwoscia 1 na 20 min... W koncu jednak udalo nam sie wykiwac psa i udajac, ze idziemy d toalety zlapac jakis samochod.
Chcesz wiedziec jak wyglada patagonskie niebo..?
do boliwi droga .. dluga .. ale za to juz wyjechalismy z zimy.. tu jest przyjemna kwietniowo-swetrowa pogoda.. Jestesmy w Saramieto, dzisiaj spalismy kolo stacji benzynowej gdzie sa miejsca na namioty itp.. no i obowiazkowo ruszt do zrobienia Asado.. bez tego to sie tu chyba normalnie nie da ;) kierowca z ktorym jechalismy mowil ze jak przychodza do niego ziomy to razem zjadaja 5kg jagnieciny..
Wielkanoc spedzamy w Rio Gallegos.. prawdziwie Westernowym miasteczku ktore raczej bardziej wiecej jest na wschodzie.. bo zaraz przy Atlantyku..
Nie no, generalnie gory, jesli nie liczyc tabunow profesjonalnych amerykanskich turystow, przygotowanych na ekstremalne warunki (np. brak cieplej wody w refugio) byly bardzo ladne i fajnie bylo:)) Na szczescie bylismy tam poza sezonem, wiec tlum byly tylko od poludniowej strony. Na tzw. okreznym szlaku spotkalismy tylko jednego Waljczyka, z ktorym mijalismy sie po drodze. A poniewaz bylo po sezonie, wszystkie polnocne refugia i campingi byly zamkniete (co znazylo, ze nie musielismy za nie placic jakichs dzikich sum). Tylko w jednym byl straznik, ale ono akurat bylo darmowe. Straznik dal nam wrzatek, ratujac tym samym resztki naszego gazu.
Nie no, generalnie gory, jesli nie liczyc tabunow profesjonalnych amerykanskich turystow, przygotowanych na ekstremalne warunki (np. brak cieplej wody w refugio) byly bardzo ladne i fajnie bylo:)) Na szczescie bylismy tam poza sezonem, wiec tlum byly tylko od poludniowej strony. Na tzw. okreznym szlaku spotkalismy tylko jednego Waljczyka, z ktorym mijalismy sie po drodze. A poniewaz bylo po sezonie, wszystkie polnocne refugia i campingi byly zamkniete (co znazylo, ze nie musielismy za nie placic jakichs dzikich sum). Tylko w jednym byl straznik, ale ono akurat bylo darmowe. Straznik dal nam wrzatek, ratujac tym samym resztki naszego gazu.
Chcesz schudnac przed swiatecznym obzarstwem? Mamy dla ciebie specjalna diete! 100% skuteznosci!
No dobra. Naprawde nie wiem, co to za ziemia. Nic sie nie da tu zrobic, nawet stac sie na dluzsza mete nie da, bo za bardzo wieje. Wieje tak, ze to, co sie dzieje w kieleckiem, jest zaledwie dziecinna igraszka nieruchomego powietrza. Masakra!!!!! W takich warunkach mamy rozstawiac namiot! Zycze powodzenia tym, ktorzy postanowili przejechac Patagonie na rowerze, ale ja bym w takiej imprezie nie chciala brac udzialu...